Miejsce 1 na mojej liście najlepszych książek i cykli fantasy to
Trylogia Władca Pierścieni – John R. R. Tolkien
W skład trylogii wchodzą książki:
- Drużyna Pierścienia (1954, wyd. polskie 1961)
- Dwie wieże (1954, wyd. polskie 1962)
- Powrót króla (1955, wyd. polskie 1963)
Wydarzenia poprzedzające te z trylogii opisano w książce:
- Hobbit, czyli tam i z powrotem (1937, wyd. polskie 1960)
Ilustracje: Alan Lee
Niektóre wydania Władcy Pierścieni wzbogacono o liczne mapy, rodowody, kroniki i inne dodatki,
dzięki którym czytelnik może uzupełnić swoją wiedzę na temat Śródziemia.
Znajdziemy je m.in. w wydaniu Warszawskiego Wydawnictwa Literackiego MUZA SA, 2003 (okładki poniżej).
Słów kilka o treści
Los świata wisi na włosku: zewsząd płyną niepokojące wieści, orkowie sieją postrach, znad Mordoru nadciągają ciemności, a wszystko to za sprawą Saurona, potężnego i niebezpiecznego czarnoksiężnika. Te złowrogie wieści musiały w końcu dotrzeć także i do najspokojniejszego miejsca w Śródziemiu, krainy niziołków - hobbickiego Shire'u. Szczególnie, że jeden z hobbitów, niejaki Bilbo Baggins, okazuje się posiadaczem Jedynego Pierścienia, na którym Sauronowi bardzo zależy. Gdyby dostał go w swoje ręce, nie byłoby już ratunku ani dla ludzi, ani dla elfów i krasnoludów, ani dla hobbitów. Jedyną nadzieją dla Śródziemia jest zniszczenie Pierścienia, lecz nie jest to proste zadanie - trzeba dotrzeć do Góry Przeznaczenia, samego serca Mordoru. Podejmuje się tego Frodo, usynowiony krewny Bilba, a wraz z nim wyrusza ośmiu śmiałków. Niezwykła to kompania: czterech wesołych hobbitów, dwóch ludzi, elf, krasnolud i czarodziej. Razem tworzą Drużynę Pierścienia, a niejednemu z nich przyjdzie odegrać rolę decydującą o losach Śródziemia. Szczególnie, że wśród nich jest również król-tułacz, prawowity następca tronu Gondoru...
Jakkolwiek nie skończyłaby się ta historia, świat nigdy już nie będzie taki sam.
Plusy
Nie wiem, czy w całej historii literatury fantastycznej znalazłby się jakikolwiek utwór, dorównujący Władcy Pierścieni rozmachem. Nikt przed Tolkienem, ani po nim, nie stworzył jeszcze tak niezwykłego, opisanego w najdrobniejszych szczegółach, a jednocześnie tak pełnego i kompletnego świata.
Myślę, że nie ma co przybliżać bohaterów, czy samej fabuły, bo chyba każdy, jeśli nawet nie czytał książek, to zna Władcę Pierścieni choćby z ekranizacji Petera Jacksona. Tym, którzy oglądali tylko filmy, powiem: przeczytajcie koniecznie trylogię! Filmy są rewelacyjne, ale książki o niebo lepsze! Przepiękny język, cudowne opisy przyrody, imponujące bitwy, niesamowite i mrożące krew w żyłach przygody, niespodziewane zwroty akcji, sceny wyciskające łzy z oczu, walka dobra ze złem, magia, miłość, przyjaźń, odwaga, szlachetność, zdrada i sporo uniwersalnej życiowej mądrości... Czego tam nie ma? Dla mnie Tolkien był i jest geniuszem, mistrzem słowa i przekazywania emocji, a Władca Pierścieni to ukoronowanie jego życia i twórczości.
I jeszcze dwa słowa o polskich przekładach. Najwcześniejszego i najwierniejszego dokonała Maria Skibniewska, konsultując się listownie z żyjącym jeszcze wtedy Tolkienem. Tłumaczenie to uważane jest do dziś za najpiękniejsze i najlepiej oddające stylistykę i charakter oryginału. To właśnie Skibniewska jako pierwsza wprowadziła do polszczyzny określenia takie jak "krasnolud" (zgrubienie od "krasnoludek"), czy "elfowie" (zamiast "elfy"). Autorem kolejnego przekładu był Jerzy Łoziński. Przekład ten był i jest mocno krytykowany za dziwaczne spolszczenia nazw własnych. Co mnie wcale nie dziwi, bo jakżeż można nazwać Merry'ego Brandybucka "Radostem Gorzaleniem", a Bag End "Bagosznem" albo zmienić krasnoludów w "krzatów"?! Choć w późniejszych wydaniach w związku z protestami czytelników zdecydowano się przywrócić oryginalne nazwy, to i tak przekład Łozińskiego razi prostym, niewyszukanym językiem i ubogim słownictwem. Z najnowszym tłumaczeniem, autorstwa Marii i Cezarego Frąców, nie miałam dotychczas styczności; słyszałam jedynie, że język został mocno uwspółcześniony. Mimo wszystko polecam jednak kanon, czyli przekład Marii Skibniewskiej.
Minusy
Powiem jedynie, że w porównaniu z drugim i trzecim tomem, pierwszy wydać się może niektórym nieco "przegadany" - dużo opisów, wierszy, pieśni. Jednak w drugim tomie akcja wyraźnie przyspiesza, także proszę się nie zniechęcać, a tymczasem delektować pięknym językiem.
Cytat z książki (tom III)
Król krzyknął coś Śnieżnogrzywemu i koń skoczył naprzód. Za nim trzepotała na wietrze chorągiew, godło białego konia na zielonym polu, lecz król ją wyprzedził. Za nim mknęli rycerze przyboczni, lecz ich także wyprzedził król. Éomer spiął swego wierzchowca ostrogą, biały ogon koński na hełmie rozwiał się w pędzie, cały pierwszy éored gnał w grzmocie podków jak spieniona fala z szumem atakująca brzeg, lecz króla nikt nie prześcignął. Zdawał się urzeczony, a może w jego żyłach zakipiała bojowa furia praojców, bo dawał się ponosić Śnieżnogrzywemu, a wyglądał jak dawny bóg, jak Oromë Wielki walczący w wojnie Valarów w czasach, gdy świat był jeszcze młody. Odsłonięta złota tarcza błyszczała odbiciem słońca i trawa jaśniała świeżą zielenią pod białymi nogami królewskiego rumaka. Bo oto wstał ranek i wiatr dmuchał od Morza. Ciemności rozpierzchły się, jęk przebiegł przez zastępy Mordoru, zdjęci przerażeniem wojownicy Czarnego Wodza uciekali i ginęli pod kopytami rozjątrzonych bitwą koni. Z szeregów Rohanu buchnęła chóralna pieśń; śpiewali, zadając śmierć, bo radość bitwy przepełniała ich serca, a piękny i groźny głos pieśni dosięgnął uszu obrońców oblężonego miasta.
Pierwsze zestawienie zamknięte.
Kolejne ukaże się w niedzielę, 6 listopada - będą to najlepsze thrillery.