Podstawówka była okey, byłam uważana raczej za kujona, choć tak naprawdę niewiele się uczyłam, a i tak miałam zawsze najlepsze oceny. Kiedyś "na próbę" chciałam dostać banię ze sprawdzianu z geografii, więc kompletnie się nie przygotowałam, nie zajrzałam nawet do książki ani zeszytu, a i tak dostałam cztery z plusem... Cóż, życie.

Najważniejsze dla mnie jednak było to, że w czwartej klasie poznałam trzy świetne dziewczyny, z którymi przyjaźnię się do dziś, od tamtego czasu tworzymy zgraną "ekipkę" i nie wyobrażam sobie, że kiedykolwiek mogłoby być inaczej. Dodam jeszcze, że czwartą klasę skończyłam z najlepszymi ocenami w całej szkole (jak zawsze zresztą), ale bez czerwonego paska z powodu nagannej oceny z zachowania - z dwójką dzieciaków chcieliśmy ukraść coś z supermarketu, zostaliśmy złapani i powiadomiono szkołę... Tak, to był pierwszy i jedyny raz, kiedy próbowałam coś ukraść i najlepsza życiowa lekcja, jaką wyniosłam z podstawówki.
Gimnazjum było dla mnie jedną wielką imprezą. Razem z przyjaciółką nie kumplowałyśmy się za bardzo z ludźmi z klasy, miałyśmy sporo starsze towarzystwo, praktycznie co roku zmieniałyśmy szkołę, wagarowałyśmy na potęgę, kilka razy prawie nie klasyfikowano nas z niemieckiego, religii i wuefu, i w ogóle same z nami były problemy.

Nie to, żebym je źle wspominała (nasi rodzice na pewno...), ale z chęcią zamieniłabym ten okres na dłuższą podstawówkę bądź liceum.
Liceum - najpiękniejszy okres w moim życiu. Trochę się wagarowało, trochę imprezowało, trochę uczyło. Klasę miałam rewelacyjną, lubiłam w zasadzie wszystkich, a kilka przyjaźni przetrwało do dzisiaj. Również u mnie w szkole były prawie same chłopy, ale ja akurat nie narzekałam.

Nauczyciele w zdecydowanej większości też byli w porządku, a ja do dzisiaj raz na parę miesięcy odwiedzam ich w dawnej szkole, z niektórymi jestem na ty, z niektórymi zdarza się wypić kawę czy piwo w knajpie. Jedną nauczycielkę spotkałam kiedyś w dyskotece, wybawiłyśmy się razem, a później ze znajomymi musieliśmy przetransportować ją do domu, taka była "zmęczona".

Generalnie gdybym miała kiedyś wskazać moje najcudowniejsze lata życia albo wybrać okres, który chciałabym przeżyć jeszcze raz, byłaby to szkoła średnia.
Studia wciąż trwają. Niektórzy mówią, że właśnie studia są najpiękniejszym czasem, ale u mnie niestety w tym okresie skończyła się już młodzieńcza beztroska i nie branie odpowiedzialności za nic, musiałam się już martwić o pieniądze, utrzymanie, godzenie nauki z pracą i różne inne nieprzyjemne rzeczy, więc zabawa się skończyła. Myślę, że kilka znajomości przetrwa, ale raczej nie jest to czas, do którego kiedyś będę chciała wracać.