W swoim życiu miałem parę takich momentów, których do dziś nie potrafię sobie do końca wyjaśnić. W teorii wszystko można wyprostować i w tej kwestii jestem podobnego zdania, co Hans, choć przyznaję, że interesują mnie tego typu zjawiska i chętnie zgłębiam informacje na ten temat.
Z Logicznego punktu widzenia... Wierzymy w Boga, niebo itd, chcemy w to wierzyć i tym samym utożsamiamy czasem nasze "niewyjaśnialne" przygody, jako coś co już znamy z Biblii, czy zebranych przez całe życie informacji na temat historii o duchach, zjawach, potworach, zabłąkanych umarłych cieniach itd etc. To w pełni normalne zjawisko, gdyż nasz mózg szuka najkrótszej drogi w celu ogarnięcia danej sytuacji, przypięcia, a właściwie wrzucenia zdarzenia do odpowiedniej teczki, co za tym idzie, zrzucenia ciężaru myślenia i zastanawiania się, aby mógł przygotować się do dalszej wędrówki przez codzienność. Co nie zmienia faktu że bardzo fascynujące są wasze historie, i przyznam, że czytało się je nie gorzej, niż dobrą książkę
Opowiem Wam moją przygodę, która przytrafiła mi się dość niedawno. Siedziałem w jednym pokoju z 8 letnim dzieckiem, które zajęte było grą na małej przenośnej konsoli PSP. I tak to się zaczęło...
Pochłonięty do reszty rozgrywką dzieciak siedział cichutko, jak gdyby zupełnie nie było go w pomieszczeniu. Panowała cisza... bezgłośne urządzenie chłopca wydawało jedynie odgłosy wciskanych przezeń przycisków. W oddali, po drugiej stronie, siedział niespokojny i pilnujący kończących się terminów ważnych dlań transakcji zagranicznych - Buhay. Zabijając pozostały bezlitosny czas, zaspokajał swoją potrzebę edukacji na temat psów - czworonogich przyjaciół, których chciał lepiej poznać. Czytając artykuł traktujący sprawę wielce niebezpiecznej rasy Rottweiler, natrafiwszy na jej nazwę i przeczytawszy ją w swoich myślach, usłyszał jej odbicie sięgające z ust małej istoty, siedzącej w rogu drugiego końca pomieszczenia. Wzdrygnął i wystraszył się niezmiernie, jakoby zimny dreszcz przeszedł po jego plecach. Słowo odgadnięte nie mogło przecież zostać obnażone niewinnym głosem dziecka! Postanowił zapytać zatem - Co powiedziałeś? - Wyjąknął z siebie przerażonym głosem w kierunku malca.
Nic - Usłyszał w odwecie. Siedział jeszcze przez moment w bezruchu i zastanawiał się, czy sam rzeczywiście czytając, nie ujawnił na głos tego terminu...
A tak już całkiem przyziemnie... Faktycznie, w momencie, kiedy przeczytałem sam wyraz Rottweiler, młody, wypowiedział to słowo do siebie, bez zaangażowania, skupiony nadal na grze, po czym nie wiedział skąd mu się to wzięło. Jestem pewien, że nie mówiłem niczego na głos. Laptop stał odwrócony tyłem do niego, więc nawet nie mógł widzieć co czytam itd... Osłupiałem wtedy, heh. Taka głupota, a jednak daje do myślenia... Może jakieś fale, może więź. Owy chłopiec jest moim bratem, ale bardziej jestem mu ojcem, co wynika ze sporej różnicy wieku. No cóż, rodzice nie próżnowali

To chyba tyle.
I tak na koniec...
swordancer napisał(a):Trzeba jednak gnać do przodu, bo nikt na nas czekać nie będzie.
Wręcz przeciwnie. Czekają, czekają... Całe tłumy leniwych i kulawych mas.