Każdy z nas ma swoje ulubione potrawy. Jedne zasmakowały nam tydzień temu, smak innych poznaliśmy w restauracjach, na przyjęciach lub odwiedzając odległe kraje. Są jedna smaki, które już na zawsze będą się nam kojarzyć z dzieciństwem, z kuchnią mamy a nawet babci.
Te właśnie potrawy zapadają nam w pamięć na całe życie. Je właśnie wspominany z największym sentymentem. Kojarzą nam się z atmosferą świąt, rodzinnych uroczystości lub też zwykłych dni wypełnionych niesamowitym smakiem.
Jakie potrawy można zaliczyć do grona smaków waszego dzieciństwa? Jakie dania na zawsze podbiły wasze podniebienia i na myśl o nich wracacie do dziecięcych lat?
Dla mnie takim smakiem dzieciństwa jest bez wątpienia faszerowana kaczka. Cudowny roznoszący się po całym domu aromat potrawy, której nikt inny nie zrobi w taki sposób, jakiego nauczyłam się od swoich rodziców. Do dziś jestem pewna, że kaczka w takim wydaniu nie udaje się tak nikomu innemu na świecie.
Drugim ze smaków dzieciństwa jest aromat ciemnego pieczeniowego sosu. Niebywały, dla nikogo nie osiągalny w tym wydaniu.
Takich smaków się nie zapomina...
Kiedy miałem 10 lat, pojechaliśmy z młodszym bratem do babci na rowerach, która mieszka jakieś 5km od mojego domu. Na powitanie podróżników babcia postanowiła zrobić nam na szybko pierogi z serem. Pamiętam je do dziś. Ten smak i...
Kiedy wróciliśmy do domu mama spytała nas co jedliśmy u babci. Odpowiedziałem, że pierogi z serem. Na to mama, ile zjedliśmy tych pierogów? Odpowiedziałem, że ja jednego, a Damian pół. Zdziwiła się trochę bo nasz apetyt zawsze pozostawiał raczej puste talerze, a tu tak skromnie? Wszystko wyjaśniło się jednak kiedy babcia wytłumaczyła mamie sposób w jaki na szybko chciała zrobić pierogi... Jako formy do wykrojenia ciasta użyła dużego talerza
Resztę pozostawię waszej wyobraźni.
W każdym razie pierogi, taa, smak dzieciństwa. No i guma turbo!
Moim smakiem z dzieciństwa jest zdecydowanie
porka Pamiętam gdy nie mogłem się doczekać i czekałem przy stole aż mama poda na talerze, z boczkiem i cebulą smakowała wyśmienicie.
Do dzisiaj nie mogę powstrzymać apetytu na tą potrawę
Pamiętam dobrze jak w wieku około 12 lat wybrałem się z babcią na grzyby. Nazbieraliśmy dużo maślaków. Po powrocie do domu babcia zrobiła z sos śmietankowy z maślaków. Najlepszy z ziemniakami go spożywać.
Smak którego nie zapomnę do końca życia
ps. Wspaniały pomysł na temat.
Smaki dzieciństwa, hmm...
Makaron domowej roboty, który robiłam razem z babcią na niedzielny obiad. Żaden makaron ze sklepu choćby w ułamku nie dorówna tamtemu.
Barszcz czerwony mojej mamy - ani mojemu tacie, ani mnie nigdy nie udało się choćby przybliżyć do tamtego smaku, był jedyny w swoim rodzaju.
Świeże mleko prosto od krowy, jeszcze cieplutkie. W dzieciństwie razem z kuzynką jeździłyśmy do dziadków na wieś, a po mleko chodziłyśmy do cioci, do gospodarstwa obok - przez te 50 metrów, które miałyśmy do przejścia, zawsze udawało nam się wypić przynajmniej połowę. Wciąż lubię takie świeże mleko, ale żadne nie smakuje jak tamto.
I jeszcze z tych wyjazdów na wieś - ciastka podkradane babci z kredensu przed obiadem, agrest prosto z krzaka, papierówki kradzione w sadzie stryjenki, surowy rabarbar maczany w cukrze, na wpół dojrzałe orzechy laskowe i lody śnieżki, po które trzeba było iść ponad dwa kilometry do najbliższego sklepu... Ach, wspomnienia...
Oj to prawda,ja także doskonale pamiętam zapach takiego ręcznie robionego makaronu,potem jadło się go do rosołu,naprawde niezastąpione. Teraz wszystko kupujemy gotowe w paczkach.
TrendCenter napisał(a):ja także doskonale pamiętam zapach takiego ręcznie robionego makaronu,potem jadło się go do rosołu,naprawde niezastąpione.
Tak, te niedzielne obiady u babci to było to... Domowy makaron i pyszny rosół posypany znienawidzona przeze mnie pietruszką.
Kiedy mój tata niedawno wrócił z wyprawy na grzyby przypomniał mi się jeszcze jeden smak z dzieciństwa, też z wyjazdów na wieś. Grzyby, które my nazywaliśmy betkami, pieczone wprost na blasze starego, wiejskiego pieca. Pychota.
Nie ma nic lepszego niż makaron jajeczny babci. Ja wspominam zupę pomidorową z makaronem i placek drożdżowy z rabarbarem, albo z truskawkami i malinami, oblany gęstym syropem owocowym i szklanka mleka.
Wata cukrowa!
Jak byłam mała to chodziłam do lunaparku w lato z mamą i mi kupowała zawsze
W sumie dawno nie jadłam, ale to można tylko okazjonalnie kupić w jakieś święta czy coś takiego. Raz widziałam przed cmentarzem jak ze zniczami sprzedawali o.O
Zdecydowanie kluski śląskie ( niedzielny obiad ) . A dlatego że każdą niedzielę z małolata spędzałem u babci i dziadka którzy to z tradycją podchodzili do niedzielnego obiadu. Rodzice pracowali więc obiady w domu były rzadkością. Do dnia dzisiejszego kluski z sosem wchłaniam jak opętany